Rozdział 4 "U Madame Anabelle"

 Rozdział 4 "U Madame Anabelle" 


   Rodzina Collinsów wraz z babcią Eufemią i Gendeguzem zatrzymali się w holelu w Drappe , gdzie od dzisiaj ma być ich domem . Budynek , w którym mają zamieszkać jest pomalowany w kolory nieba , a wokół niego rozciąga się park z niesamowitymi roślinami i ziołami , potrzebnymi do wyparzenia eliksirów .
 Nastał wieczór . Chmury przybrały odcień wściekłego fioletu zmieszanego z granatem . Wszyscy zasiedli w beżowej jadalni w nowym czteropokojowym mieszkaniu , znajdującego się na trzecim piętrze . Każdy zajadał się zupą cebulową , którą na szybko upichciła babcia Eufemia z Hope . Nad stołem rozległa się zawzięta rozmowa .
- Poopowiadaj mi coś o magii - nalegała Char . Była wciąż podekscytowana dzisiejszą wyprawą i miasteczkem Drappe .
- Hmm.. -zastanowił się wujek Gendeguz - a co chcesz wiedzieć ?
- Wszystko !
- Oj to trochę czasu zajmie . Z ubiegiem czasu sama poznasz wiele ciekawych rzeczy .
- Proszę - zrobiła słodkie oczka . Była w tym mistrzynią - jestem w tym ciemna . Kompetnie nic nie wiem . Tylko mity wyssane z palca , które przeczytałam w fantastycznych ksiązkach dla dzieci . Przynajmniej opowiedz mi coś o czarodziejach .
- Czarodzieje nie mają różdżek . To tylko mit .
- To jak czarują ?
- Muszą mieć dłonie przed oczami i skupić się na jednej rzeczy , do której czarują . Wymawiają zaklęcie , a oczy i znak się świecą . I tada , na tym polega cała filozofia .
- A dlaczego ja dopiero idę do szkoły ? Pewnie dzieci uczą się wcześniej magii .
- O nie nie nie . Dzieci uczą się ludzkich i nudnych rzeczy takich jak gramatyka , matematyka , język obcy itp . To bardzo ważne . Później idą na szkolenie do Drappe , uczą się magii , piszą eseje i tak dalej ...
-  Czyli dzieci nie mogą czarować ?
- Nie . To zbyt nieodpowiedzialne . Dzieci używałyby magię do psikusów .
- A można tak sobie polatać na miotle ?
- Trzeba mieć prawko .
- Hahahah prawko ?
- Tak , żebyś nie złamała prawa , albo nie zabiła kogoś .
- To czarodzieje są śmiertelni ?
- Nie . Tak sobie tylko powiedziałem w żarcie - uśmiechnął się szeroko - czarodzieje żyją równo 150 lat . Potem ich żywot się kończy i płoną .
- Płoną ? Tak sami z siebie ?
- Oczywiście . Zostaje po nich tylko popiół .
- Czyli nie można zabić czarodzieja ?
- Jest na to jeden sposób .
- Jaki ?
- Oj słonko zbyt dużo chcesz wiedzieć . Na dzisiaj wystarczy - wstał od stołu i zaniósł miskę do zlewu - na mnie czas - oznajmił głośno - będę się zbierał , już jest późno .
- Nie zostaniesz jeszcze ? Przynajmniej na herbatkę i ciasteczka - nalegała babcia eufemia .
- Muszę już iść . Mam sprawy do załatwienia z Bendeguzem .
- Bendeguz ? Kto to jest ? - spytała się Char .
 Gendeguz wyszedł z mieszkania , a w oddali było słychać trzask .
- Teleportował się - stwierdził Peter .
- Na to też jest jest prawko ?
- Tak .
- Hmm.. dziwne . Bo dzisiaj widziałam jak mały elfik teleportował się .
- Małe elfy tak mają . Z strachu .
 I wszystko jasne - zastanowiła się Charlotte - przecież wampir go przestraszył .
- Ahaa... a kim jest rzekomu Bendeguz ?
- To bliźniak Gendeguza .


~***~
   Nowy dzień . Charlotte obudziła Megan skacząca po jej łóżku .
- Obudź się ! - krzyczała .
 Char schowała głowę pod poduszkę .
- Wyjdź stąd ! - krzyknęła starsza siostra - chcę spać !
- Ale idziemy na ziakupy do śkoły !
- Zakupy to ja zrobie w Angli tydzień przed rozpoczęciem szkoły . A teraz wyjdź - wzięła poduszkę i rzuciła w młodszą siostrę .
- Maaamoooo ! - krzyknęła Meg - Char ziuciła mnie poduszką ! I nie chce wstać ! - poskarżyła się .
- Charlotte ! - weszła do pokoju matka - zaraz idziemy na rynek po książki . Gdzie twoja lista ?
- Daj mi spokój .
- Za piętnaście minut masz być gotowa .
- Jasne .... - powiedziała i wstała z łóżka ziewając . Jeszcze nie otworzyła dobrze oczu a poczuła na twarzy zimną wodę .
- A maś ! - krzyknęła Megan - za tą poduśkę ! - i wyszła dumnie z pokoju zamykając za sobą drzwi .
 Charlotte wściekła , dopiero się ocknęła . Rozejrzała się po pokoju . Pewnie musiała zasnąć wczoraj wieczorem przed telewizorem u babci w salonie . Pomarańczowe ściany , dwa drewniane łóżka , pościel z motywem mandarynek . Babcia Eufemia zrobiłą remont w pokoju gościnnym ? Równie dobrze mogłaby spać w jej wyznaczonym błękitnym pokoju . Wyjrzała przez okno . Nie było tu już ogródka babci . Za szybą  rozciągał się park , pełen niesamowitych drzew i roślin . Ktoś maszerował przez ścieżkę w błękitnej szacie i kapeluszu . Niebo było fioletowe , a chmury lekko różowe . Tak jak w jej śnie ... Chwila ! To był sen ? Ktoś przeleciał przed oknem na miotle . Charlotte zrobiła krok do tyłu . To działo się na prawdę . Przetarła oczy i znowu wyjrzała przez okno .
- Niech ktoś mnie uszczypnie ...


~***~
 
   Charlotte ubrana w czarną nierozpinaną bluzę z jaskrawo-zielonym napisem ,dżinsy i glany weszła do salonu trzymając w ręku list od szkoły "Czterech rodów" , który dostała wczoraj . Wszyscy na nią czekali . Ojciec Peter , Matka Hope i siostra Megan uśmiechnięta od ucha do ucha , że zrobiła dzisiaj siostrze na złość . Tylko babcia Eufemia dzisiaj się nie wybierała . Czytała spokojnie gazetę i popijała kawę w kolorowym szlafroku na kanapie . Była spokojna , bo wszyscy byli bezpieczni . W końcu misja się udała . Na całe szczęście .
- Czyli ja nie będę chodziła do szkoły plastycznej ? - spytała się przygnębiona Char - będę musiałą iść do tej szkoły "Czterech rodów" , uczyć się magii , latać na miotle i nosić durną szatę ?
- Oh Charlotte - powiedziała mama - zobaczysz że ci się spodoba .
- Serio ? Na początku wyjechał mój najlepszy przyjaciel Nicholas na zawsze do Californi , bo jego ojciec dostał lepszą posadę . Wątpię abym tutaj kogoś poznała , kto mnie zaakceptuje . I te zielone serce ... to znak że jestem przeklęta .
- Jak przeklęta ? - zdziwiła się matka .
- Jestem czarodziejką ! - wybuchnęła - dopiero się o tym dowiedziałąm . DOPIERO . Przez piętnaście lat byłam oszukiwana . Jak ja mam teraz się odnaleźć w świecie czarodzieji , elfów , wampirów ? Ja prawie o tym nic nie wiem . Tylko tyle co mi powiedział wczoraj wójek Gendeguz . Wolałabym być normalna . Być śmiertelnikiem .
- Ale to wielkie wyróżnienie , dar że jesteś czarodziejką - powiedziała Hope .
- Serio ? Czy darem można nazwać to że mogę używać magi wobec drugiego człowieka ? Że mogę zmieniać kolor drzewa na niebieski , chociaż dane mu było być zielonym ?
- Char - uspokoiła ją matka - ja i peter chcieliśmy , abyście żyły w świecie śmiertelników . Abyście były artystkami albo dentystami jak my . Ale los tak chciał , że wszyscy nadzwyczajni nie są bezpieczni . Władze Zeinab chcą nas wymordować . W świecie śmiertelników nie bylibyśmy bezpieczni . zamordowali by nas . Czy tego byś chciała ? Żyć tutaj i uczyć się magii i obrony przed nimi w razie potrzeby czy żyć w strachu że możesz nie dożyć jutra ?
- Ale dlaczego chcą nas wymordować ? Przecież jesteśmy podobni do ludzi , tyle że mamy moc do czarowania .
- I o to chodzi . Oni tego nie mają ... dla nas magia jest darem , a dla nich to zło . jesteśmy dla nich wyrzutkami , śmieciami ... chcą się nas pozbyć . Uważają że zagrażamy ludzkości .
- Ale my możemy czarować , a oni nie więc mamy przewagę .
- Oni mają ludzi którzy potrafią czarować i są po ich stronie . To grupa czarodzieji , która nas sprzedała , NAS  , własnych braci ...
- Czy będzie wojna ? W końcu znajdą miasteczko... i jaki jest sposób na zabicie nas nadmagicznych ?
- Kiedy w końcu wybieracie się na zakupy ? - pospieszała ich babcia , nie słuchając wcześniejszej rozmowy
- To na nas chybaczas - powiedział Peter .
- Wiem że ci jest ciężko Char . Zobaczysz spodoba ci się świat magii i z upływem czasu docenisz swoją moc - pocieszyła ją mama i mocno przytuliła - pamiętaj że zawsze jesteśmy dla ciebie wsparciem .
~***~
    Wszyscy wybrali się w podróż na rynek . W głowie Char kotłowało się tysiące myśli . Była ciekawa tego czy dojdzie do wojny i czy jest sposób na zabicie czarodzieji . Podążała więc zamyślona za rodzicami i obok Megan , która w przeciwieństwie do niej była wniebowzięta gdy dowiedziałą się że jest małą czarodziejką .
~***~
  Na rynku był ogromny tłum Drappomian . Większość z nich przedarła się wczoraj przez magiczną strefę i poszukiwała nowych szat, kapeluszy , mioteł i kociołków , których nie można kupić w świecie śmiertelników . Inni już stali w kolejkach po książki do szkoły , chociaż zostało trzy tygodnie do rozpoczęcia roku szkolnego . Dzisiaj rodzina Collinsów znajdowała się na rynku z tych dwóch powodów .
- Najpierw chodźmy po szaty , wyglądamy tutaj jak kosmici - oznajmił ojciec .
- Hmm.. tylko gdzie ? - spytała się Hope .
- Jak to ? U Madame Anabelle najlepsze .
- Mam na kartce napisane że u niej szyją też mundurki - rzekła Char .
  Po kilku minutach znaleźli różowy ,drewniany szyld "U Madame Anabelle - najlepsze szaty na różne okazje" oraz zaczarowany , tańczący manekin  obok napisu . Charlotte zachwycona , pierwsza chwyciła za klamke i po otwarciu drzwi wpdła prosto w kogoś .
- Oh przepraszam ! - ...

________________________________________________________________________________
Przepraszam za długą przerwę w pisaniu , ale miałam warsztaty . Obiecuję że kolejny rozdz pojawi się szybko , będzie dłuższy i o wiele ciekawszy :)) Proszę o szczere komentarze !!

4 komentarze:

  1. Fajny rozdział :)Czekam na kolejny :D

    e-watson.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie nn, zapraszam :)

    e-watson.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział, jak następny jest ciekawszy to ja już nie wiem, ciekawe zakończenie, podoba mi się strasznie to jak piszesz z fantazją i poczuciem humoru, prawko na miotłę, czy też teleporter:D to czy nastąpi wojna.. czekam na kolejne i kolejne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy czytelnik pozostawiający ślad po sobie w postaci komentarza , daje mi wielkiego kopa do pisania :) Możecie zadawać pytania , wątpliwości , nawet własne pomysły , które chcielibyście przeczytać :)