Rozdział 2 "Motyle"

   Rozdział drugi "Motyle"


                                                                                                                                                                                     

          Następnego dnia Charlotte obudziła się bardzo wcześnie . Jej pokój znajdował się na drugim piętrze ,
tuż obok łazienki , co było dla niej wielkim pocieszeniem . Sypialnia była duża , ściany miały kolor błękitny z nutką szarego , a z okna widać piękny , egzotyczny ogród . Babcia Eufemia posadziła tam wszystkie możliwe rodzaje i kolory kwiatów . Widok był zniewalający .
    Dziewczyna wstała i otworzyła okno , aby pooddychać świeżym powietrzem . Gdy tylko uchyliła drzwiczki do jej pokoju wleciał żółty motyl . Kiedy się odwróciła aby zerknąć na nowy obraz powieszony na ścianie , przestawiający łabędzia , motyl zniknął . A zamiast niego na podłodze leżał list przybity stemplem czerwoną pieczątką . Był on zaadresowany do babci Eufemii , ku zdziwieniu Charlotte od "kuzyna Gendeguza" . Kiedy to przeczytała wybuchła nieopanowanym śmiechem .
- Hahahaha... Ja pierdole . Albo ktoś robi sobie żarty , albo moja rodzina jest dziwna - mruknęła Charlotte po czym tanecznym krokiem rozbawiona , zeszła na dół do jadalni , gdzie jak przeczuwała , siedzieli już wszyscy zajadając się śniadaniem .
- Babciu - powiedziała dziewczyna kierując się do staruszki , ubranej w kolorowy szlafrok - przyszedł list do Ciebie . Nie wiem dlaczego , ale leżał u mnie w pokoju . Jeszcze wczoraj go nie było ... - podrapała się po głowie zdziwiona .
  Eufemia wzięła list od wnuczki i popatrzyła na niego z podziwem .
- Motyle - mruknęła zamyślona
- Co ? - spytała się zdumiona dziewczyna
- Kochani , kuzyn Gendeguz napisał . To już najwyższy czas Hope -skierowała się do córki , która zdenerwowana wylała kawę i kiwnęła twierdząco głową .
- Na co czas ? Przecież ktoś z was robi sobie żarty . Gendeguz.. hahaha  .
- Nie śmiej się . Tak nazywa się twój wój . - odrzekł ojciec
- Hahahaahah .. to jest chore - powiedziała Charlotte .
    Nastała grobowa cisza . Charlotte chwyciła po tosta i kakao , a Babcia czytała uważnie list chodząc po pokoju . Po chwili upuściła kartkę , stojąc nieruchomo , jakby była zahipnotyzowana .
- Mamo co się stało ? - spytała blondynka i podeszła do niej . Ojciec chwycił szybko po list .
- Musimy się dzisiaj wyprowadzić . Wszyscy .
- Że co ?! Ja nigdzie się nie wybieram  - uparła się nastolatka - dopiero co tutaj przyjechaliśmy .
- Narada rodzinna ! - ogłosił ojciec .
   Wszyscy zasiedli do stołu w jadalni . Panowała napięta atmosfera . Babcia była przerażona , matce drżały ręce , a ojciec schował twarz w dłonie . Natomiast Charlotte jako jedyna była w stanie zjeść ostatni kęs śniadania .
- Powie mi ktoś wreszcie o co chodzi ? - zaczęła brunetka .
- Kotku - zaczęła mama - chodzi o to że ... jesteś naprawdę niezwykła dziewczyną . Inną niż wszyscy ...
- I ?
- Nie powiedzieliśmy ci prawdy całej o tobie . Bo chodzi o to że .. że...
- Jesteś czarodziejką - dokończył za nią mąż - Tak jak my wszyscy tutaj . Twoja babcia , ja i mama . Jesteśmy czarodziejami . Możemy czarować , latać na miotłach , dywanie ...
- Czarodziejką z księżyca ? - spytała się Char . To była jej ulubiona bajka i pierwsze co przyszło jej do głowy na hasło ; czarodziejka to jedynie z księżyca .
- Ta historyjka , którą ci wczoraj opowiedziałam to była prawda - zignorowała jej wypowiedź babcia- Na prawdę się tak stało i jest takie miejsce jak Drappe i dzisiaj mamy się tam wyprowadzić , bo jesteśmy w śmiertelnym zagrożeniu .Władze Zeinab czyli ci źli dowiedzieli się o istniejącym miasteczku Drappe i chcieli wszystkich wymordować . Uważają że te wszystkie postacie magiczne nie mają prawa istnieć , to intruzy , których trzeba się pozbyć ... Oczywiście , kiedy wkroczyli przez magiczną strefę większości udało się uciec i kilka chwil po tym jak położyli stopy na naszym terenie Drappe zostało przeniesione z Anglii do Polski . Tutaj nas nie znajdą , nie ma mowy . Nikt przecież nie pomyślałby że miasteczko możne zostać przeniesione do takiej Polski .
- To wszystko ? -spytała się Char . Każdy milczał - Brawo - wstała dziewczyna i zaczęła klaskać - za wyobraźnię . Hahahaa.. kto to wymyślił ? To ty babciu ? Jak tak to gratulacje , w życiu bym nie wymysliła lepszej historyjki .
- Char .. to nie żarty - powiedziała Eufemia
- Hah .. ej jest tu ukryta kamera ? Mogliście mnie uprzedzić , przecież jestem w piżamie !
 Matka złapała się za głowę , a ojciec zły wypił do końca filiżankę kawy .
- Uspokój się Charlotte ! - powiedział ojciec - twoja babcia ma racje , to nie są żarty . My mówimy prawdę .
- Tak ? To wyczarujcie mi coś ! Nalegam
- Nie możemy ... Nasza moc posłabła ... no i dawno nic nie wyczarowaliśmy i tutaj nie możemy czarować . Prawo czarodziejów mówi że nie można w świecie śmiertelników używać magii .
- I ja mam uwierzyć ? W takie bajki ? Możecie Meg opowiadać , ale nie mi .
- Słonko , usiądź . I słuchaj - powiedziałą niecierpliwe babcia - jesteśmy wszyscy czarodziejami . Chcieliśmy żyć jak normalni ludzie , teraz uważamy to za błąd . Świat magii jest piękny , sami się tam wychowywaliśmy . Kiedy Hope dorosła , uważała że musimy poznać świat bez magii . Wszyscy się z nią zgodziliśmy . Ona poznała Petera , potem na świat przyszłaś ty . Uznaliśmy że nie powiemy ci kim naprawdę jesteś . Że tak będzie lepiej .
- Jasne ... - powiedziała znudzona Char
- Zielone serce to znak że jesteś czarodziejką . Każdy czarodziej posiada znak , ale o innym kształcie i barwie . To świadczy o sile mocy i osobowości czarodzieja .
- To ściema . Wymysliliście to , żeby nie wyszło na jaw że zrobiliście mi tatuaż jak byłam mała ?
- Ale my wszyscy mamy znaki ...
- Tatuaże , nie znaki . Ogarnijcie ! To już jest chore . Nie uwierzę wam  w te bajeczki . I nigdzie się nie wyprowadzam , o nie . Zapomnijcie . - wstała i skierowała się do swojego pokoju - dom wariatów - mruknęła zdenerwowana - yhh .
   Położyła się na łózku i zamknęła oczy . Pragnęła się zrelaksować . Wdech i wydech  - powtarzała - nie jestem czarodziejką . To ściema . Bajka . Kurde no ! To nie może być prawda ! A jeżeli Drappe istnieje .. Nie ! Opanuj się Charlotte ! Myśli krążyły po jej głowie jak szalone . Nie wiedziałą co już o tym myśleć . Nie wiedziała komu wierzyć ; im czy swoim przekonaniom  ? To było dla niej trudne . Zmęczona , chociaż niedawno co wstała , poznownie zasnęła .
~***~
- I co my teraz zrobimy ? - spytała się Hope - przcież nam nie uwierzyła .
- Drappe ją przekona . Jak zobaczy ten świat , czarodzieji .. zachwyci się tym . Będzie dumna że jest czarodziejką - odrzekła babcia - a i zapisałam ją do szkoły . Przecież nie możecie wrócić do Anglii . Zamordują was . Nas też jak dzisiaj się nie wyprowadzimy . Ponoć dzisiaj w nocy jeden z Zeinab ma przylecieć do Polski . A więc do dwudziestej można przedrzeć się przez magiczną strefę , a później nie da rady . Strażnicy zapewnią nam ochronę , będą pilnowali i walczyli jeśli trzeba .
- Oj Char nie będzie zadowolona ... chciała iść do liceum plastycznego .
- No cóż , tu chodzi o jej życie . W szkole nauczy się jak walczyć z władzami Zeinab , zaklęć , eliksirów , transportu ...
- W sumie nie będzie tak źle . Może się jej spodobać - stwierdził Peter - ale jest problem , ten znak ...
- Jest zielony - dokończyła Hope - nie wiemy co to znaczy . Bo przecież czarodzieje zwyczajni mają koloru żółtego , przeciętni pomarańczową , a nadzwyczajni czerwoną . A zielona ? Na Drappomera ! Możemy tylko się domyślać .
- Jest opcja - powiedział ojciec - że nie dowiedziałem się wszystkiego o moich prawdziwych rodzicach . Przecież byłem adoptowany ...
~***~
   Charlotte obudził motyl siedzący na jej nosie . Zobaczyła kątem oka tylko niebieskie skrzydełka i niesamowitą aurę wokół niego .  Przetarła oczy , a motyl gdzieś pofrunął . Gdy wstała , zobaczyła że obok jej stopy leży list przybity czerwoną pieczęcią . Ostrożnie podniosła i się przyjrzała . Na miękkim beżowym papierze widniał napis ; Do Szanownej Panny Charlotte Collins . Zdziwiła się , ale także zaniepokoiła . Taki sam list otrzymała babcia Eufemia , od rzekomego kuzyna Gendeguza . Wyjęła kartkę i przeczytała ;
      Charlotte Collins ,
     Informujemy iż pani dostała się do szkoły Czterech Rodów w Drappe jako czarodziejka na
      szkolenie trzyletnie . Szkoła zacznie się pierwszego września , prosimy jednak przybyć dzień             wcześniej z bagażami , książkami i mundurkiem (wszystko na drugiej stronie) .
                                                                    - Z poważaniem
                                                                   dyrektor szkoły 
                                                                       Mitelomen Clark


    Pospiesznie wyjęła drugą kartkę , na której były srebne kluczyki z breloczkiem z napisem "50" .
     Albowiem to szkoła z internatem , dołączamy kluczyk do pani pokoju . Zamieszka pani wraz z Jasmine Murray , Michelle Somite oraz z Tamiką Logemore . Pokój znajduje się na drugim piętrze .
 Oprócz drugiej kartki była też trzecia !
 Spis książek ;
- Runy Księżycowe 
- Uczymy się panować nad żywiołami - czyli ogień , woda , powietrze i flora 
- Sztuka lokomocji
- Magia jest wśród nas - umysłowa , energetyczna oraz obrona 
- Historia - stopień pierwszy 
- Istoty magiczne 
- Eliksiry - podstawy 
- Transmutacja
 Mundurek można uszyć u Dilopa oraz  Madame Anabelle . Szaty zgodnie z zasadą czterech rodów . Niebieską mają elfy , fioletową czarodzieje , zieloną wilkołaki oraz czarną wampiry . 
 Charlotte nie mogła uwierzyć w to co przeczytała . Kilka razy przeczytała arkusz . 
- To niemożliwe ! Robią ze mnie wariatkę ! - szaptała pod nosem wściakła do czerwoności nastolatka . 
 Zbiegła na dół po schodach i wparowała do salonu , gdzie wszyscy siedzieli przed telewizorem . 
- Co to ma znaczyć ? - krzyknęła - kolejny numer ? Mówiłam wam , że na mnie takie żarty nie działają ! Nie uwierzę wam w każde słowo o magii ! Nie uwierzę wam że mam chodzić do jakiejś szkoły dla debili ! Nie uwierzę wam o jakimś Gendeguzie . No kurde ... Chce do Angli , do liceum plastycznego ... 
- Słoneczko .. - powiedziała spokojnie babcia 
- Żadne słoneczko ! 
- Char .. lepiej ? Jesteś uparta , wszystko co mówimy jest prawdą .
- Niby jak mnie do tego przekonacie ? Dacie mi proszki halucynogenne ? 
- Jak mowiłam pojedziemy do Drappe .
- Oooo nie ! Ja nigdzie się nie wybieram .
- Ale nie masz wyboru .
- Nie będziecie mieli wyboru , jak znajdę się w psychiatryku . Zwariować tutaj można ! 
- Pójdziesz tam do szkoły z internatem "Czterech rodów" .
- Miałam iść do liceum plstycznego , to moje marzenie . Chcecie mi je zniszczyć ? - powiedziała i łza spływałą po jej policzku . 
- Możesz swoje zdolności kształcić w szkole . Z tego co wiem były takie zajęcia . 
- Nie . Nie . Nie ! Ja chcę do Anglii - powiedziała stanowczo nastolatka . 
 " Puk puk
 Ktoś dobijał się do drzwi . Matka szybko zerwałą się z siedzenia i poszła zobaczyć kto przyszedł . Charlotte ciekawa kto to może być wytarła łzy , i przez chwilę zapomniałą o sytuacji w której się znalazła . Słychać było rozmowę z korytarza ; 
- Hope ! Kupę lat ! - krzyknął męski , barczysty głos .
- Oh mi też jest miło ciebie wdzieć - powiedziała ciepłym , przyjemnym głosem kobieta .
- I jak walizki spakowane ?
 Charlotte serce podskoczyło do gardła .
- Nie to nie może być prawda - mruknęła pod nosem zrezygnowana .



_____________________________________________________________________________
 I jest drugi rozdział :)) Czytasz = komentujesz