Rozdział 7 "Sala Kwiatowa"

Rozdział 7 "Sala Kwiatowa"
kwiaty
- Uważaj jak idziesz niezdaro - usłyszała damski , kpiący głos . Podniosła głowę i ujrzała piękną wampirzycę o nieskazitelnie jasnej cerze z blond falistymi włosami .
- I kto to mówi ? - powiedziała zdesperowana Char ,starając się mówić przyjacielskim tonem .Uśmiechnęła się i podała rękę - Jestem Charlotte
- Pfff... Spadaj , nie zadaję się z czarodziejdebilami - mówiła mrużąc groźnie oczy , po czym odwróciła się na piętach i odeszła do grupki wampirów . Słychać było w oddali śmiech blond złośnicy .
"Uważaj na wampiry"- przypomniała sobie głos taty . Jednak nie przejęła się tą sytuacją . W starej szkole wciąż słyszała takie słowa . Po prostu wiem już jakie one są - stwierdziła w myślach Char - krwiopijcze zadufane w sobie potwory - zaśmiała się w duchu .
                        
 Weszła przez ogromne rzeźbione drzwi zwieńczone ostrym łukiem do środka . Przed nią ukazała się ogromna wielka sala w kształcie okręgu . Nijaka "Sala Kwiatowa" .  Po obu stronach zauważyła ogromnej wielkości dzwoneczki , sięgające do sufitu , mające za zadanie dzwonka szkolnego . Na przeciwko wejścia widnieje wyryta w ścianę scena , otoczona ramą gerberów, które służą jako głośniki . Na scenie znajdują się muzykanci ubrani w beżowe szaty z nutkami , którzy grają spokojną piosenkę jezzową . Na środku sali stoi okrągły stół wyznaczony tylko dla nauczycieli , a nad nim wisi duży tulipan służący jako lampa . Reszta sali jest podzielona na cztery części . Na jednej stronie na stołach są w wazonach błękitne naparstnice symbolizujące elfy                                     
,na drugiej czerwone róże wampirów , na trzeciej fioletowe fiołki czarodziei i na czwartej zielone mięsożerne rośliny wilkołaków .

 Ta sala jest przeznaczona jako stołówka dla wszystkich uczniów . Podział jej jest obowiązkowy , bo każdy z rodów ma inną dietę np. wampirze dania składają się z tylko krwi zwierząt , a wilkołaki preferują mięsne posiłki .
 Większość uczniów już zajęła swoje miejsca . Charlotte podążyła do fiołkowej części szukając wzrokiem Jasmin . Nie było ciężko , jej różowe włosy od razu rzucają się w oczy .
- Hej Charlotte - uściskała ją przyjaźnie Jasmin - miło cię widzieć
- Ciebie również - uśmiechnęła się z przekonaniem i usiadła obok niej .
W powietrzu unosiła się woń fiołków .
- Magicznie tu prawda ? - spytała różowowłosa
- O tak , jest tutaj naprawdę niesamowicie
- Chcesz poznać moje siostry ?
Kiwnęła twierdząco głową .
- A więc to Gucia - wskazała na pomarańczowowłosą o rok starszą dziewczynę z piegami . Uśmiechnęła się do Charlotte , podając jej rękę - A ta to Leksi - tym razem o dwa lata starsza niebieskowłosa panna uścisnęła jej dłoń .
                       Ruda ;dd
                                        Włosy *.* jasmin
- Miło mi was poznać . Lubicie się wyróżniać,co?
- Wyróżniamy się od urodzenia . Urodziłyśmy się z takimi włosami - zaśmiała się Gucia
- Wkręcacie mnie ?
- Ale to prawda ! Należymy do Bushelsów
 Zielonooka spojrzała na nie pytająco.
- Jesteśmy rodziną , która od pokoleń rodzi się z kolorem włosów . Taka wybuchowa mieszanka
- Jejuu ale wam fajnie ! - przyznała Char - też tak chcę !
- Zawsze możemy Ci przefarbować włosy przez sen-zachichotała Jasmin - jaki kolor preferujesz ?
- Hmm.. może czerwony ?
- Buraczany powiadasz ?
 Wszystkie ryknęły śmiechem.
- Zaczynam się bać o własne życie - powiedziała Charlotte - ale jesteście fajne. Naprawdę.
- Ej no weź bo zaraz strzelę buraka - Jasmin nie mogła się powstrzymać
- Za ten suchar dam ci puchar - stwierdziła Leksi chichocząc .
 Dziewczyny nie mogły opanować śmiechu .
Wszystkie stoły na sali były już zajęte . Każdy siedział już na miejscu , zawzięcie plotkując z sąsiadami . Panowała miła atmosfera . W powietrzu unosiła się niesamowita woń kwiatów niczym łąka na sali .
Nagle na "stołówce" zapanowała grobowa cisza . Wszyscy umknęli i z podziwem podziwiali jak mężczyzna o brązowej brodzie prowadzi przez środek sali szereg nauczycieli . Każdy szedł z gracją i podniesioną głową w stalowoszarych szatach . Doszli do okrągłego wielkiego stołu tulipanowego i zajęli swoje miejsca .
Dyrektor podtrzymujący się na lasce , stuknął ją o podłogę i wzniósł się w powietrze żeby być lepiej widocznym dla wszystkich .
- Witam was drodzy uczniowie - przywitał się pan Mitelomen Clark , dyrektor szkoły Czterech Rodów w Drappe - w nowym roku szkolnym -kontynuował- Pragnę szczególnie przywitać nowych uczniów , którzy w tym oto roku zagłębią się w niesamowity świat magii . Chciałbym wam życzyć dobrych wyników w nauce , abyście wyrośli na mądrych i potężnych Drappomian . Przestrzegam jednak że złe zachowanie i oceny będą surowo karane . Ten rok jest szczególny , gdyż jak wiecie jesteśmy śmiertelnie zagrożeni przez władze Zeinab . Jesteśmy jak na razie bezpieczni , ale tylko na jakiś czas . Pamiętajcie- podniósł ton głosu- że prędzej czy później odbędzie się z nimi wojna .
 Na sali rozległ się szum .
- Myślałam że jesteśmy tutaj bezpieczni - szepnęła Char do ucha Jasmin
Ta w odpowiedzi kiwnęła przecząco głową .
- CISZA ! - ryknął dyrektor - dlatego moi kochani uczniowie - mówił dalej gdy zapanowała cisza .- dodaliśmy do waszych zajęć zaklęcia ochronne . Przydadzą wam się na pewno i dlatego uczcie się ich pilnie . Grono nauczycieli się nie zmieniło , więc zmiany są niewielkie . Od jutra zaczniecie swą edukację , plan zajęć pojawi się dzisiaj wieczorem w informatorze w czterech wieżach . Żeby nie przedłużać Cassandro - zwrócił się do jednej z uczennic - wystąp - rozkazał
 Blond wampirzyca z drugiej klasy wstała od stołu i przeszła na środek sali . Szła z gracją i podniesioną głową niczym dumna arystokratka . To ta sama dziewczyna, którą Charlotte niedawno co zdążyła niemile poznać .
 Wszyscy wstali . Cassandra zaczęła ślicznym , wysokim głosem śpiewać hymn szkoły . Muzykanci zgrali się z piosenkarką równo . Całość brzmiała niebiańsko , jakby utwór należał do anioła . W rzeczywistości śpiewała ją nędzna kreatura człowieka .
                            zuuuaaaa
 Po ukończonym występie wszyscy siedli .
- Dziękuję Cassandro - mówił uśmiechnięty i zadowolony Mitelomen - Tak więc przejdźmy do posiłku . Albowiem dzisiaj jest wielkie święto pozwolę dać wam własną wolę . Z tego powodu gdy wymówię zaklęcie pomyślcie o daniu które chcielibyście zjeść .
 Na twarzach wszystkich uczniów malowała się radość .
- Tylko to nie dotyczy wampirów . Nie możecie wymarzyć sobie ludzkiej krwi - dokończył dyrektor - Więc do dzieła ! Pomyślcie o daniu
 Charlotte wymarzyła sobie wielki kawał szarlotki babci Eufemi .
- Roputydyfixus totalus !
 Na talerzu każdego ucznia pojawiła się zapragniona przekąska. Jasmin zażyczyła spagetti , Gucia frytki , a Leksi czekoladę . Każdy z smakiem zajadał się daniami .
- To tak będzie codziennie ? Co sobie zażyczymy będzie na talerzu ? - spytała zielonooka
- Niestety nie . Tak jest tylko w święta takie jak dzisiaj- odrzekła jedna z sióstr - ale nie martw się dania przygotowane przez szkołę są pyszne
- A nie możemy sobie wymówić to zaklęcie które mówił dyrektor i po sprawie?
- Nie będzie działało - odpowiedziała Leksi
- Niby czemu ?
- Bo są zaklęcia , które mogą wymówić tylko czarodzieje nadmagiczni
- Ahh-jęknęła Charlotte . Myślała że będzie tak codziennie . Brakowało jej nie tylko szarlotki , lecz tez czekolady którą jadła zawsze z Nicholasem w Cambridge .
 Gdy talerze były już puste uczniowie do końca dnia mieli czas wolny . Charlotte z Jasmin udały się do własnego pokoju , które również będą dzieliły z Tamiką i Michaelle . Musiały więc wyjść z Sali Kwiatowej i udać się do jednej z wieżyczek . Kiedy znalazły się przed budynkiem miały do wyboru ich pięć . Jedna opleciona różami należy jedynie do nauczycieli . Cztery pozostałe mają nad drzwiami szyldy z kolorem poszczególnego rodu . Wybrały ten z fioletowym odcieniem , gdyż on symbolizuje czarodziei . Gdy weszły do ich wieżyczki przez mosiężne drzwi ku im oczom ukazał się ogromny salon .Ściany pomieszczenia zostały pokryte fiołkową tapetą , natomiast na drewnianej podłodze gdzieniegdzie znajdowały się włochate dywany . Okna przysłonięte zasłonami sprawiały ,że było bardzo przytulnie . Znajdowały się również wrzosowe potężne sofy z satynowymi poduszkami . Na środku pokoju stał kominek , a za nim kręcone drewniane schody , które wiodły aż na piąte piętro , gdzie znajdowały się mieszkania uczniów . Uwagę zielonookiej skupiał sprzęt w kształcie chmurki , wiszący na jednej z ścian .
- Co to jest ? - spytała z ciekawością Charlotte
- Informator - odrzekła zwyczajnie Jasmin . Różowa grzywka przysłaniała jej lewe oko - powiadamia nas za pomocą magii o zajęciach , zmianach , ostrzeżeniach i takie tam.
- Fajne . Przypomina nieco telewizor
- Co to ?
- Takie magiczne pudełko - zaśmiała się Charlotte
- Olśnij mnie
- Hmm... jakby to powiedzieć . Grające ludzkie pudło - odrzekła po chwili - coś w stylu naszego informatora
- Ach te dziwne ludzkie wynalazki - zaśmiały się obie
 W salonie wszędzie roiło się od fiołków . W powietrzu unosiła się ich niesamowita woń .
- Te wróżki muszą się nieźle napracować - stwierdziła Jas , gdy dziewczyny zbliżały się do schodów
- Kto ?
 Różowowłosa spojrzała na nią z miną pt."No chyba żartujesz" .
- Ej no ! Przez piętnaście lat mieszkałam wśród śmiertelników . Mam prawo nie wiedzieć ! - oburzyła się Charlotte
- A więc jeszcze dłuuuuga droga przed tobą . Na razie jesteś w tym wszystkim ciemna - uśmiechnęła się - jak murzynek
- Kim są te wróżki ? - spytała Char zniecierpliwiona . Mimo sarkazmu Jas , wcale nie było jej do śmiechu .
- Achh.. no więc tak ; dużo istot na wróżki mówią także "magnolie" . Są one małymi w rozmiarze ludzkiej stopy stworkami , które latają i pracują dla szkoły .
- Jak to ?
- Opiekują się wieżami . Dbają o czystość i porządek salonów i o to żeby uczniowie nie łobuzowali .
- Ooo.. biedne stworki . Ale o własne pokoje musimy sami dbać ?
- Tak , są czasem nawet kontrole . Za nieporządek ustalają kary ... które muszą być wykonane bez użycia czarów
 Doszły do pierwszego piętra . Za drzwiami było już słychać śmiech i muzykę .
- Ale uważaj na te magnolie - szepnęła Jas - czasem bywają nieznośne gdy się je urazi
 Znalazły się na drugim piętrze , gdzie znajduje się ich pokój . Charlotte otworzyła kluczykiem kłódkę i weszły do środka . Ku im oczom ukazał się malutki korytarz z wieszakami na szaty i półką na buty . Były tam trzy drzwi . Jeden z napisem ; "Tamika i Michaelle" , drugi ; "Jasmin i Charlotte" i trzeci ; "Łazienka".
- To nie pokój , a mieszkanie - zaśmiała się Jas
- I pokój mamy razem - ucieszyła się Char - piąteczka
 Przybiły sobie dłonie .
 Otworzyły drzwi do ich pokoju . W malutkim czerwonym pomieszczeniu znajdowały się podwójnie ; łóżka , szafy , biurka z fotelami i półkami gdzie znajdowały się fiolki z różnymi substancjami i ziołami , które wysłały tydzień temu wraz z walizkami pełnymi ubrań . Na drewnianych łóżkach wyryte  były ich imiona . Charlotte zajmowała rzeczy po prawej stronie .
- Przytulnie - stwierdziła Jas padając na czerwoną bawełnianą pościel
- Czeka nas baaardzo ciekawy rok - powiedziała zielonooka przyglądając się gałkom oczu w jednej z fiolek
- Ooo tak . Ciekawe jakie ciasteczka będą chodziły z nami na zajęcia
- Z pewnością czarujące
- Lub niestety ... czarownicujące - Jasmin udawała że wymiotuje
- Haha no niestety - przyznała - nie jesteś przypadkiem ciekawa współlokatorek i nowej łazienki ? - spytała po chwili zielonooka
- Okej , w takim razie chodźmy
 Na początku razem udały się do łazienki , która jak każda normalna zawierała wannę , sedes , umywalkę i lustro .
- Szału nie ma , dupy nie urywa - zażartowała Char . Dziś dopisywał jej niezwykle dobry humor .
  Po chwili już zawitały przed pokojem ich współlokatorek .
*Puk puk*
 Otworzyła im mulatka z czarnymi , sięgającymi do ramion włosami . Grzywka ścięta na prosto dała fryzurze wrażenie hełmu .Wielkie błękitne oczy były przeciwieństwem do jej malutkich , prawie nie istniejących ust .
- Hej - odrzekła z entuzjazmem - mieszkacie razem z nami ?
- Tak - odpowiedziała różowowłosa - Jestem Jasmin
- A ja Charlotte - przywitała się również
- Miło mi was poznać sąsiadki - uśmiechnęła się czarnulka - ja jestem Michaelle . A to Tamika - wskazała na jasną brunetkę w koczku , która siedziała na fotelu
- Heeeej ! - krzyknęła radośnie , nie wyrywając się z miejsca - może wejdziecie do nas ?
 Dziewczyny kiwnęły ochoczo głową .
Współlokatorki miały pokój taki sam , oprócz imion wyrytych na łóżkach .
warkocz dookoła głowy..
~***~
 Resztę popołudnia spędziły razem w czwórkę plotkując , opowiadając i chichrając się . Tamika i Michaelle okazały się być sympatycznymi czarodziejkami . 
 Wieczorem , gdy zaszło już słońce Jasmin wraz z Charlotte udały się na wspólny spacer po szkolnym dziedzińcu . 
- Słuchaj Char - mówiła poważniejszym tonem Jasmin - ..... 
___________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam , rozdziały będą dodawane częściej :* Bardzo mi miło , gdy widzę pod rozdziałami komplementy . To tylko dodaje mi otuchy i chęć pisania dalej <3 Uwielbiam Was :** 
Jeżeli coś Wam się nie podoba , to śmiało mówcie :)) ! Z miłą chęcią poprawię błędy i coś zmienię :) 
Zapraszam do czytania kolejnego rozdziału :D 

Rozdział 6 "Mowor Roputiolumus"




 .
Rozdział 6  "Mowor Roputiulomus"

bbbb
 Charlotte wstała tego dnia cała rozpromieniona. Chociaż była niewyspana po całej nocy rozmyśleń "jak będzie", ogarniał ją przypływ satysfakcji. Właśnie dzisiaj wybiera się na rozpoczęcie roku szkolnego. W końcu zagłębi się w niezwykły świat magii i alchemii . Będzie się kształciła na potężną czarodziejkę razem z rządnych krwi wampirami , mięsożernymi wilkołakami oraz z spiczastymi uszami elfami. Starała sobie wszystko dokładnie wyobrazić z detalami na podstawie opowiadań babci i rodziców, ale to wciąż za mało. Char pragnie wszystko zobaczyć na żywo, zobaczyć jak to jest być prawdziwą czarodziejką.
                 
~***~
  Wzięła długą i odprężającą kąpiel. Gdy wyszła z łazienki w powietrzu unosiła się nadal niesamowita woń lotosu. Owinęła się w czerwony, futrzany szlafrok ,a na głowie miała turban z fioletowego, włochatego ręcznika. Zeszła do kuchni , gdzie jak się okazało wszyscy już jedli śniadanie .
- Hej Charlotte ! - przywitała ją mama - jak się czujesz ?
- Jestem trochę zdenerwowana - przyznała brunetka - nie wiem czy wszyscy mnie zaakceptują .
- Nie martw się, w końcu będziesz wśród swoich - pocieszyła ją babcia Eufemia . Staruszka czytała gazetę , patrząc na nią spod różowych, spiczastych okularów.
 Prawda jest taka, że nie martwi mnie opinia innych lecz o to czy ktoś odkryje mój zielony znak w kształcie serca -myśli zielonooka- Wciąż nie wiem co on oznacza . A jeżeli jestem przeklęta ?
Westchnęła desperacko .
  Zjadła dużą porcję czekoladowych płatków słuchając monologu babci, a następnie poszła się przebrać . Ubrała się w swoje kwieciste glany , podarte spodnie oraz granatową bokserkę. Wysuszyła swoje kręcone do pasa włosy, ułożyła je, a następnie lekko się pomalowała . Na koniec założyła na siebie fioletową  szatę szkolną czarodziei. Przyjrzała się w lustrze. Wciąż nie chce się jej wierzyć, że jest czarodziejką . Jeszcze nie dawno prowadziła zwykłe , normalne życie jak każdy śmiertelnik. Miała iść do szkoły plastycznej... Ostatnio jej życie odwróciło się o 360 stopni .
barbara *.*
~***~
- Żegnaj babciu , będę tęsknić - mówiła zielonooka z łzami w oczach przytulając staruszkę.
- Trzymaj się - powiedziała ciepłym głosem Eufemia - będziesz dobrą czarodziejką . I lepiej nie pokazuj nikomu zielonego znaku - szepnęła , chociaż Char od dawna o tym wiedziała .
- Dziękuję - uśmiechnęła się . Przez te kilka tygodni bardzo przywiązała się do babci, która była nieco zakręcona, ale nastolatka bardzo ją polubiła .
- Mówię prawdę - i nie chodziło tu o komplementy lecz o ostrzeżenie - nie pokazuj nikomu tego znaku - jeszcze raz powtórzyła
 Charlotte tylko uśmiechnęła się smutno i odeszła machając . Łza poleciała jej po policzku . Babcię dopiero zobaczy na Boże Narodzenie . A znak ? Oby to były dobre wieści . Ciekawe  co do powiedzenia ma na ten temat Jasmin .
~***~
 Wszystkie bagaże były wysłane kilka dni wcześniej do szkoły i są już ustawione w właściwych pokojach. Charlotte musiała wziąć jedynie klucze do wspólnego mieszkania , komórkę (która w tym wymiarze i tak nie działa) oraz kotkę Lunę (na cześć księżyca i ulubionej bajki z dzieciństwa), którą dostała w prezencie od wujka Gendeguza .
Rodzice, Megan i Charlotte wstawili się przed hotelem . Przed budynkiem panowało zamieszanie . Dużo ludzi w kolorowych szatach teleportowało się , leciało na miotłach , niektórzy opanowali sztukę latania bez niczego (czarodzieje nadmagiczni i wampiry) , zaś inni lecieli na dywanach . Właśnie tym środkiem transportu wybierała się rodzina Collinsów .

 Wszyscy usiedli na czteroosobowym turkusowym Dżimie356 , który ostatnio stał się rodzinnym "samochodem" . Każdy usiadł na swoich miejscach po turecku , przywiązując się pasami ochronnymi . Wedle życzenia taty , dywan wzniósł się do nieba a następnie skręcił w prawo . Lecieli , a raczej szybowali w powietrzu wśród różowych obłoków chmur , podziwiając z góry piękny krajobraz miasteczka Drappe oraz co jakiś czas mijając innych mieszkańców na miotłach czy na dywanie . Większość wybierała się w kierunku szkoły . Zdawało się, że podróż będzie trwała parę minut , jednak lecieli dobre pół godziny . Nagle Char zauważyła ogromnej wielkości stalowej barwy chmurę , przykryta kopułą , za którą nic nie było widać                                                     .magia-zielonego-serca.blogspot.com

- Czy to jest szkoła ? - spytała z zdziwieniem nastolatka . Nie tak wyobrażała sobie szkołę . Nawet nie widać żadnego przejścia , drzwi , okien - cokolwiek .
- Nie - odrzekła matka . Charlotte odetchnęła z ulgą - to jest tak jakby bańka chroniona zaklęciami gmach szkoły , dlatego jej nie widać . Aby się przez nią przedrzeć trzeba znać zaklęcie .
- Po co szkoła jest chronioną skoro Drappe to bezpieczne miasteczko ?
- Cóż dla większej ochrony dla uczniów , a także żeby ci uczniowie nie uciekali ze szkoły w czasie lekcji i później . Dlatego też zaklęcia na przejście przez kopułę stale się zmieniają.
- To nie można tak sobie po lekcjach na miotle odlecieć do domu ?
- Nie, na to musisz mieć pozwolenie od opiekuna albo od dyrektora . A po za tym nie jesteś uprawniona do latania na miotle.
- A czy rodzice mogą odwiedzać uczniów w szkole ?
- Tylko rodzice , i tylko dwa razy na miesiąc . Oczywiście są ferie świąteczne , zimowe .
- To nadal będziemy obchodzić święta?- Charlotte ucieszyła się , uwielbiała tradycję Bożonarodzeniową.
- Oczywiście , niby czemu nie? Czyż magiczne istoty nie mogą być uduchowione? Przecież one też zostały stworzone tak samo jak ludzie . Nie jesteśmy przeklęci , mamy po prostu niesamowity dar . I nie wykorzystujemy go do złych celów ani przeciwko ludziom .
- Jejuu to świetnie !
 Właśnie dotarli do do kopuły . Z bliska wydawała się olbrzymia. Wyglądem przypominała zmutowaną bańkę mydlaną, tyle że dało się ją przebić jedynie czarami. Zatrzymali się przed nią .
- Musimy równocześnie powiedzieć "Mowor Roputiulomus" - powiedział ojciec
- Mo.. co ? - zagubiła się Meg. Dużo wyrazów sprawiało jej trudność.
 Kilka razy wszyscy powtórzyli zaklęcie, aby dobrze je w ostateczności wypowiedzieć. Przekręcenie czaru może mieć złe konsekwencje np. trafienie do innego wymiaru, ząb-bomba itp.
- No to jak ? - spytała się matka - na "10" mówimy zaklęcie . Gotowi ?
- Tak - krzyknęli wszyscy z satysfakcją chórem
- 1,2,3,4,5,6,7,8,9,10 ...MOWOR ROPUTIOLOMUS !!! - wypowiedzieli wszyscy równo oczywiście z rękami przed oczyma .
 Przedarli się bez żadnych komplikacji przez bańkę . Już po chwili byli po drugiej stronie kopuły.
~***~
- Och !
- Wow !
 Widok ogromnego zamczyska zapierało dech w piersiach . Piękny- mało powiedziane . Lepszym określeniem jest "zniewalający" lub "wspaniały" . Zamek , który jest szkołą i zarazem mieszkaniem dla uczniów jest wykonany w gotyckim stylu . Smukłe i strzeliste wieżyczki , wspaniałe rozety (okrągłe okna) wypełnione witrażami oraz bogate portale zwieńczone ostrymi łukami . Gmach ma barwę piaskowego beżu , natomiast dach stalowo siwy . Nad głównymi drzwiami widnieje witraż z symbolem szkoły , wykonany z miliona małych szkiełek . Wszystko pięknie się komponuję , tworząc całość . Dookoła budynku jest pełno zieleni. Bluszcz wije się na niektórych wieżyczkach , natomiast jedna opleciona została różami . Wszędzie jest dużo niespotykanych drzew oraz specjalnie wyrzeźbionych krzaków .  Niedaleko słychać szum wody . To niewielki wodospad otoczony morzem tulipanów niczym mini Amsterdam. Widać błysk kopuły oraz magiczne niebo jakie panuje w Drappe . Różowe chmurki spokojnie sobie płyną niczym statki na wodzie . Mimo "bańki mydlanej" , która stanowi barierę ochronną pogoda jest taka sama jak w całym miasteczku.
 - Czuję się tutaj - mówi Char starając w myślach dobrać odpowiednie słowo - jak .. jak.. w raju . Jest tutaj tak niebiańsko , niesamowicie i przede wszystkim magicznie.
- O tak , każdy zgodzi się z tobą w stu procentach - uśmiecha się mama .
 Wylądowali spokojnie na trawie . Odpieli pasy i stanęli na soczystozielonej trawie.
- Słuchaj - mówi ojciec. Na jego twarzy malował się smutek - musimy się już żegnać
- Dlaczego ? - spytała Charlotte
- Zaraz odbędzie się rozpoczęcie , które jest tylko dla uczniów
- Ale ja nie chcę się z wami już rozstawać - powiedziała cicho Charlotte i przytuliła się bardziej do swojej kotki .
- Pamiętaj - uśmiechnęła się mama - uważaj na wampiry, trochę się wywyższają . Pochłaniaj wiedzę, nie wagaruj , bądź grzeczna i przede wszystkim nie zapomnij o nas.
 Charlotte uśmiechnęła się ironicznie.
- Będę tęsknić - mówiła z łzami w oczach
- Będziemy pisać do ciebie listy i odwiedzać cię - pocieszył ją ojciec
- A czy poczta motyli przejdzie przez kopułę ?
- Tak - stwierdziła Hope
- I będziemy ci wysyłać pieniądze lub potrzebne zioła czy cokolwiek - dodał Piter i poklepał ją po ramieniu - informuj nas o wszystkim
- Dobrze . Postaram się - mówiła z skrzyżowanymi palcami . Bez wagarów i przypałów się nie odbędzie - Żegnajcie - rzekła po chwili, po czym przytuliła się do każdego i pomachała na pożegnanie - Naprawdę będzie mi was brakowało - szepnęła , ale oni już tego nie usłyszeli . Odlecieli na dywanie do domu . Charlotte wpatrywała się jeszcze przez parę sekund w kopułę i potem odwróciła się na piętach i poszła do wielkich, stalowych drzwi wejściowych zwieńczonym portalem.
 Wdech i wydech . Dam radę , nawet wtedy gdy rodziny nie ma przy mnie ... Przynajmniej muszę - szła zamyślona spoglądając na glany które wystawały za szaty , przytulając do siebie Lunę . Do rodziców i małej Meg była bardzo przywiązana . Tym bardziej , że wspierali ją w chwilach gdy nie było obok niej Nicholasa.
 Nagle na kogoś wpadła .
- Uważaj jak idziesz niezdaro - ....
_____________________________________________________________________
 Hejoo :* Taak wiem , dawno nie dodawałam rozdziałów . Ale to wszystko jest wynikiem braku czasu , nie weny :) Trzecia klasa , testy , masa nauki , bierzmowanie ... myślę że mnie rozumiecie :)
Oficjalnie obiecuję rozdziały dodawać częściej <3