Rozdział 5 "Różowowłosa"

   Rozdział 5 "Różowowłosa"


   Char wpadła na dziewczynę tego samego wzrostu , jasnej karnacji , z różowymi włosami do pasa i grzywką na bok . Oczy miała niebieskie z nutką szarego . Podkreślały je ciemne cienie na powiekach oraz czarna mała gwiazdka namalowana kredką pod okiem . Miała na sobie granatową bokserkę , szarą jeansową kurteczkę z ćwiekami na ramionach , szorty , zakolanówki i trampki . Według Charlotte wyglądała odjazdowo .
- Och przepraszam - powiedziała różowowłosa .
Zeszły obie na bok , aby przepuścić do środka sklepu resztę rodziny Collinsów .
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się zielonooka .
Dopiero teraz dostrzegła , że dziewczyna trzyma przez ramię nowiutką , fioletową szatę . Według zasady szkoły w Drappe elfy noszą niebieską , wampiry czarną , wilkołaki zieloną , natomiast czarodzieje fioletową .
- To szata do szkoły ? - zagadnęła Char .
- Zgadza się - pokazała herb wyszyty na materiale - Ty też idziesz do "Czterech rodów" ?
- Tak do pierwszej klasy . A ty ?
- To super ! Tak samo jak ja . Ale ... te szaty jako mundurki mnie przerażają .
- Mnie też - stwierdziła Charlotte zerkając z obrzydzeniem na materiał - nie w moim stylu . Ale witaj w klubie czarodziei !
- Łiiiiiiiiiiiiii.. ! - krzyknęła różowowłosa - więc ty też jesteś czarodziejką ?
- No a jak - pokazała zielone serce na nadgarstku .
- Wow.. ! - jęknęła , zakrywając usta ręką - nigdy w życiu nie widziałam zielonego znaku !
- Przecież to chyba normalne ? - zdziwiła się brunetka .
- Nie ! No coś ty ! - rozejrzała się ostrożnie tak ,aby ich nikt nie podsłuchał - słuchaj - szepnęła - nawet w świecie czarodziei zielony znak nie jest normalny . Czarodziej zwyczajny ma żółtą , przecięty pomarańczową , a nadzwyczajny czerwoną . To zależy od siły mocy czarodzieja . Patrz - pokazała na swój obojczyk . Widniał na nim żółty księżyc .
- To co oznacza zielony znak ?
- Nie mam pojęcia . Nigdy nie słyszałam o czymś takim . Ale lepiej nikomu nie pokazuj tego .
- Dziękuję . Naprawdę - uśmiechnęła się Charlotte całkiem szczerze . Ta wiadomość była dla niej szokująca - Obiecujesz , że nikomu o tym nie powiesz ?
- Oczywiście . Możemy zostać koleżankami .
- Och to super ! Bałam się , że nikogo fajnego tutaj nie poznam . A jednak myliłam się .
- Hah - uśmiechnęła się - to jak ? koleżanki ?
- Koleżanki - potwierdziła - ach zapomniałam . Mam takie głupie pytanie . Jak masz na imię ?
- Jasmine Murray - podała rękę
- Charlotte Collins
  W tym czasie wyszła z sklepu Megan , niosąc ze sobą dwie szaty ; fioletową do szkoły i granatową z różowym kapturem na co dzień . Uśmiechnięta od ucha do ucha podeszła do nich .
- Mama na ciebie czeka Char .
- Muszę iść . Do zobaczenia - uśmiechnęła się zielonooka i weszła do środka sklepu .
- Zobaczymy się w szkole - usłyszała jeszcze zanim zamknęła za sobą drzwi .
 Charlotte uśmiechnęła się sama do siebie . W końcu poznałam fajną koleżankę . Ma świetny styl , osobowość , i jak obiecała mogę jej zaufać - pomyślała Charlotte - ale czy na pewno ? Przecież dobrze jej nie znam . A podobno pozory mylą . 
    Dopiero teraz zauważyła zamieszanie w sklepie . Wszędzie wisiały różne kolory i wzory tkanin . Na manekinach wisiały uszyte szaty ; jedna wyjściowa , druga na co dzień , a trzecia do szkoły . Pierwsza była różowa , z świecącego materiału , a do niej przyszyte było futerko i srebrna broszka . Następna zwykła , szara z wielkimi kieszeniami po obu stronach . A ostatnia była czarnego koloru , z wyszytym herbem szkoły "Czterech rodów" . Wiedziała że taką właśnie szatę noszą w szkole wampiry . Przypatrzyła się dokładnie herbowi . Był podzielony na cztery części . Każde pole było innego koloru ; fioletowe oznaczało czarodziei , niebieskie elfy , zielone wilkołaki , a czarne wampiry . Była również wyhaftowana piękna duża litera D , jak Drappe . Jeden manekin się ruszył i dłonią pokazał , żeby poszła dalej .
 Na środku sali widniały trzy podesty , na których stali klienci mający na sobie skrawki materiałów . Koło nich nie kręciła się krawcowa , tylko zaczarowane latające nożyczki , igły , nici i szufelka . Pani siedząca na wielkim białym fotelu machała rękami , wydawając im rozkazy magią . Na jednym z podestów stała nieruchomo Hope w prawie gotowym łososiowym ubraniu  .
 Po chwili zadowolona zeszła w nowej pięknej szacie a na podest stanęła Charlotte .
- Mundurek ? - zgadywała krawcowa Anabelle .
- Tak
- Czarodziejka ?
- Tak - odpowiedziała zdumiona . Czuła się jakby czytała jej w myślach . Po chwili okrył ją fioletowy materiał i wokół niej kręciły się narzędzia do szycia . Potem zażyczyła zwykłą szatę . Wybrała brązowy odcień materiału i po chwili wszystko było gotowe . Jednak wciąż nie była przekonana do nich . Czuła się jakby miała na sobie wielki płaszcz przeciwdeszczowy .
- Z ubiegiem czasu przyzywyczaisz się - pocieszała ją mama . Jednak dla Char to będzie nowym wyzwaniem .
  ~***~
   Rodzina Collinsów zrobiła resztę zakupów  m.in. książki do szkoły , zeszyty z zaczarowanymi okładkami , pióra , plecak z herbem , cynowy kociołek oraz słój z żabimi oczami , skrzek , zioła itd. potrzebne również do szkoły . Dla Megan to były nudne czytanki , kolorowanki , kredki i zeszyty . Obydwie siostry zadowolone z zakupów nie mogły doczekać się szkoły . To bardzo dziwne  , ale w ich wypadku edukacja nie będzie nudna w zaczarowanym świecie . Tym bardziej , że Charlotte poznała ciekawą osobowość Jasmin .
~***~

    Dwa tygodnie minęły spokojnie . W miasteczku Drappe nikt nie słyszał o władzach Zeinab , włamaniach czy czymś podobnym . Każdy czuł się spokojnie , tym bardziej że granic magicznej strefy strzegli strażnicy pod niewidzialną kopułą , przygotowani na ostry atak w niespodziewanym momencie . Charlotte wiele zdążyła nauczyć się i poznać np. o zaczarowanej poczcie .
- Kiedy koś chce wysłać wiadomość pisze ją na byle czym , może być na kartce albo na paczce z prezentem . Ważne jest to aby napisać drukowanymi literami do kogo chcemy wysłać . Potem bierzemy szczyptę tak zwanego Czerwonego Proszku . Można go kupić wszędzie za parę złotych . I posypujemy tym naszą wiadomość mówiąc w myślach jeszcze raz do kogo chcemy wysłać . Nasza kartka albo paczka zmienia się w niebieskiego motyla . Wokół niego jest niezwykła błękitna aura . Motyl leci z wiadomością do odbiorcy . Widzi go ten kto pisze i odbiera . Nie można w żaden sposób go zabić ani zatrzymać . To zaczarowana , niezwykła poczta - wyjaśniła pewnego wieczoru babcia Eufemia , biorąc kęs tortu jagodowego .
- Raz się obudziłam i na moim nosie siedział taki niebieski motyl . Potem trzymałam w ręku zaadresowany do mnie list od szkoły czterech rodów - powiedziała zdumiona Charlotte - wszystko trzyma się kupy - zażartowała .
- Miasteczkiem rządzi król - powiedział tak sobie Peter przy niedzielnym obiedzie - Od początku istnienia miasteczka , tron obejmuje pokolenie Drappomera . Albowiem miasteczko nie jest małe , lecz ogromne <niektórzy twierdzą że jest wielkości złączenia trzech Los Angeles> a król nie jest młody , pomagają mu szlacheckiego rodu potężny czarodziej , również dyrektor szkoły Mitelomen Clark , wódz wilkołaków Katsumoko Estreodo oraz krwiopijczy hrabia Alfonso De'Van Rolhen .

~***~

  Chociaż Chrlotte nie miała przy sobie Nicholasa , za którym bardzo tęskniła , ani nowo poznanej Jasmin , życie w Drappe nie było nudne jak w Angli . Wręcz przeciwnie ! Dobrze bawiła się w towarzystwie rodziców i babci Eufemii , poznając inny wymiar . Chodziła na spacer zrywając różne zioła , a później przy pomocy księgi zaklęć , patrzyła jak ojciec robi eliksiry na ból dziąseł , otwarte rany , albo złamania kości jak na dentystę przystało . Matka pewnego wieczoru otworzyła stary kuferek gdzie były zaczarowane farby . Malowały nimi na sztaludze , a później obserwowały jak zmieniają barwy . Z babcią obserwowały każdego wieczoru jak na niebie śmigają Drappomerzy na miotłach i dywanach , niektórzy wykonywali różne akrobacje w powietrzu , a babcia opowiadała swoje przygody jakie ją spotkały w tutejszej szkole .


~***~

   Został już tylko tydzień do szkoły . Charlotte już spakowała wszystkie rzeczy do kufra , przy pomocy babci która używała zaklęcia zmniejszającego . Zmieściły się wszystkie buty , ubrania , kosmetyki , książki , szaty (nabyła jeszcze różową i białą) , słoje , zeszyty , pióra , plecak ... Kiedy skończyły Charlotte zapytała się babci ;
- Jeżeli już nie wrócimy do Anglii , to też oznacza że rodzice nie wrócą do swoich prac . Gdzie będą pracowali ? Przecież musimy się z czegoś utrzymywać .
- Wujek Bendeguz już wszystko załatwił słonko . Mama będzie uczyła studentów sztuki . Natomiast ojciec dostał posadę w szpitalu św. Wróżki Lucyndy , jako dentysta ale będzie leczył inne schorzenia zębów ... np. połamany kieł wampira , albo ząb-bomba .
- Ząb-bomba ?
- Jeżeli przekręcisz źle zaklęcie znikające , ząb nabierze ogromnych rozmiarów i jeżeli w ciągu kilku godzin się go nie wyleczy wybuchnie .
- Serio ?
- Tak , medycyna w magicznym świecie jest bardziej skomplikowana niż w świecie śmiertelników .
Obie weszły do salonu . W kierunku Charlotte leciał niebieski motyl z błękitną aurą .
 -Zaczarowana poczta - szepnęła z zachwytem- Po chwili motyl zamienił się w kopertę . Wzięła pospiesznie kartkę i przeczytała .
 Do Charlotte Collins , 
Świat magi jest pokręcony , co nie ? Już tydzień do szkoły ! Nie mogę się doczekać ! Jeszcze miła niespodzianka . W liście od dyrektora wraz z kluczykami dostałam wiadomość że zamieszkam właśnie z tobą i kilkoma dziewczynami ! Bomba co nie ? 
Ps.; Dowiedziałam się co oznacza zielony znak . Nikomu o tym nie powiedziałam . Myślę że cię zaskoczy moja wiadomość , którą ci opowiem w szkole . To może być ściema . Ale wszystko może okazać się prawdą . 
- Jessica Murray 
 Charlotte stała jak wryta . Co może oznaczać zielony znak ? - zamyśliła się brunetka . Próbowała znaleźć przekonującą odpowiedź , ale nie miała pomysłu .
" Myślę że mogę jej zaufać . Nawet nie zwróciłam uwagi , że właśnie akurat z nią będę dzieliła pokój . Oby zielone serce znaczyło coś dobrego . A co jeśli jestem jakaś przeklęta ? Liczę na pomoc ze strony Jasmin . Tym bardziej nie mogę doczekać się szkoły " - naskrobała w pamiętniku Charlotte . Zerknęła jeszcze raz na list i schowała go pod poduszkę wraz z zeszytem .
______________________________________________________________________________
 Hej ! Przepraszam , że długo czekaliście na rozdział :C 
 Coraz bardziej się rozkręcam , kolejne rozdz będą ciekawsze . Naprawdę ! Myślę że dotrzymam słowa

Rozdział 4 "U Madame Anabelle"

 Rozdział 4 "U Madame Anabelle" 


   Rodzina Collinsów wraz z babcią Eufemią i Gendeguzem zatrzymali się w holelu w Drappe , gdzie od dzisiaj ma być ich domem . Budynek , w którym mają zamieszkać jest pomalowany w kolory nieba , a wokół niego rozciąga się park z niesamowitymi roślinami i ziołami , potrzebnymi do wyparzenia eliksirów .
 Nastał wieczór . Chmury przybrały odcień wściekłego fioletu zmieszanego z granatem . Wszyscy zasiedli w beżowej jadalni w nowym czteropokojowym mieszkaniu , znajdującego się na trzecim piętrze . Każdy zajadał się zupą cebulową , którą na szybko upichciła babcia Eufemia z Hope . Nad stołem rozległa się zawzięta rozmowa .
- Poopowiadaj mi coś o magii - nalegała Char . Była wciąż podekscytowana dzisiejszą wyprawą i miasteczkem Drappe .
- Hmm.. -zastanowił się wujek Gendeguz - a co chcesz wiedzieć ?
- Wszystko !
- Oj to trochę czasu zajmie . Z ubiegiem czasu sama poznasz wiele ciekawych rzeczy .
- Proszę - zrobiła słodkie oczka . Była w tym mistrzynią - jestem w tym ciemna . Kompetnie nic nie wiem . Tylko mity wyssane z palca , które przeczytałam w fantastycznych ksiązkach dla dzieci . Przynajmniej opowiedz mi coś o czarodziejach .
- Czarodzieje nie mają różdżek . To tylko mit .
- To jak czarują ?
- Muszą mieć dłonie przed oczami i skupić się na jednej rzeczy , do której czarują . Wymawiają zaklęcie , a oczy i znak się świecą . I tada , na tym polega cała filozofia .
- A dlaczego ja dopiero idę do szkoły ? Pewnie dzieci uczą się wcześniej magii .
- O nie nie nie . Dzieci uczą się ludzkich i nudnych rzeczy takich jak gramatyka , matematyka , język obcy itp . To bardzo ważne . Później idą na szkolenie do Drappe , uczą się magii , piszą eseje i tak dalej ...
-  Czyli dzieci nie mogą czarować ?
- Nie . To zbyt nieodpowiedzialne . Dzieci używałyby magię do psikusów .
- A można tak sobie polatać na miotle ?
- Trzeba mieć prawko .
- Hahahah prawko ?
- Tak , żebyś nie złamała prawa , albo nie zabiła kogoś .
- To czarodzieje są śmiertelni ?
- Nie . Tak sobie tylko powiedziałem w żarcie - uśmiechnął się szeroko - czarodzieje żyją równo 150 lat . Potem ich żywot się kończy i płoną .
- Płoną ? Tak sami z siebie ?
- Oczywiście . Zostaje po nich tylko popiół .
- Czyli nie można zabić czarodzieja ?
- Jest na to jeden sposób .
- Jaki ?
- Oj słonko zbyt dużo chcesz wiedzieć . Na dzisiaj wystarczy - wstał od stołu i zaniósł miskę do zlewu - na mnie czas - oznajmił głośno - będę się zbierał , już jest późno .
- Nie zostaniesz jeszcze ? Przynajmniej na herbatkę i ciasteczka - nalegała babcia eufemia .
- Muszę już iść . Mam sprawy do załatwienia z Bendeguzem .
- Bendeguz ? Kto to jest ? - spytała się Char .
 Gendeguz wyszedł z mieszkania , a w oddali było słychać trzask .
- Teleportował się - stwierdził Peter .
- Na to też jest jest prawko ?
- Tak .
- Hmm.. dziwne . Bo dzisiaj widziałam jak mały elfik teleportował się .
- Małe elfy tak mają . Z strachu .
 I wszystko jasne - zastanowiła się Charlotte - przecież wampir go przestraszył .
- Ahaa... a kim jest rzekomu Bendeguz ?
- To bliźniak Gendeguza .


~***~
   Nowy dzień . Charlotte obudziła Megan skacząca po jej łóżku .
- Obudź się ! - krzyczała .
 Char schowała głowę pod poduszkę .
- Wyjdź stąd ! - krzyknęła starsza siostra - chcę spać !
- Ale idziemy na ziakupy do śkoły !
- Zakupy to ja zrobie w Angli tydzień przed rozpoczęciem szkoły . A teraz wyjdź - wzięła poduszkę i rzuciła w młodszą siostrę .
- Maaamoooo ! - krzyknęła Meg - Char ziuciła mnie poduszką ! I nie chce wstać ! - poskarżyła się .
- Charlotte ! - weszła do pokoju matka - zaraz idziemy na rynek po książki . Gdzie twoja lista ?
- Daj mi spokój .
- Za piętnaście minut masz być gotowa .
- Jasne .... - powiedziała i wstała z łóżka ziewając . Jeszcze nie otworzyła dobrze oczu a poczuła na twarzy zimną wodę .
- A maś ! - krzyknęła Megan - za tą poduśkę ! - i wyszła dumnie z pokoju zamykając za sobą drzwi .
 Charlotte wściekła , dopiero się ocknęła . Rozejrzała się po pokoju . Pewnie musiała zasnąć wczoraj wieczorem przed telewizorem u babci w salonie . Pomarańczowe ściany , dwa drewniane łóżka , pościel z motywem mandarynek . Babcia Eufemia zrobiłą remont w pokoju gościnnym ? Równie dobrze mogłaby spać w jej wyznaczonym błękitnym pokoju . Wyjrzała przez okno . Nie było tu już ogródka babci . Za szybą  rozciągał się park , pełen niesamowitych drzew i roślin . Ktoś maszerował przez ścieżkę w błękitnej szacie i kapeluszu . Niebo było fioletowe , a chmury lekko różowe . Tak jak w jej śnie ... Chwila ! To był sen ? Ktoś przeleciał przed oknem na miotle . Charlotte zrobiła krok do tyłu . To działo się na prawdę . Przetarła oczy i znowu wyjrzała przez okno .
- Niech ktoś mnie uszczypnie ...


~***~
 
   Charlotte ubrana w czarną nierozpinaną bluzę z jaskrawo-zielonym napisem ,dżinsy i glany weszła do salonu trzymając w ręku list od szkoły "Czterech rodów" , który dostała wczoraj . Wszyscy na nią czekali . Ojciec Peter , Matka Hope i siostra Megan uśmiechnięta od ucha do ucha , że zrobiła dzisiaj siostrze na złość . Tylko babcia Eufemia dzisiaj się nie wybierała . Czytała spokojnie gazetę i popijała kawę w kolorowym szlafroku na kanapie . Była spokojna , bo wszyscy byli bezpieczni . W końcu misja się udała . Na całe szczęście .
- Czyli ja nie będę chodziła do szkoły plastycznej ? - spytała się przygnębiona Char - będę musiałą iść do tej szkoły "Czterech rodów" , uczyć się magii , latać na miotle i nosić durną szatę ?
- Oh Charlotte - powiedziała mama - zobaczysz że ci się spodoba .
- Serio ? Na początku wyjechał mój najlepszy przyjaciel Nicholas na zawsze do Californi , bo jego ojciec dostał lepszą posadę . Wątpię abym tutaj kogoś poznała , kto mnie zaakceptuje . I te zielone serce ... to znak że jestem przeklęta .
- Jak przeklęta ? - zdziwiła się matka .
- Jestem czarodziejką ! - wybuchnęła - dopiero się o tym dowiedziałąm . DOPIERO . Przez piętnaście lat byłam oszukiwana . Jak ja mam teraz się odnaleźć w świecie czarodzieji , elfów , wampirów ? Ja prawie o tym nic nie wiem . Tylko tyle co mi powiedział wczoraj wójek Gendeguz . Wolałabym być normalna . Być śmiertelnikiem .
- Ale to wielkie wyróżnienie , dar że jesteś czarodziejką - powiedziała Hope .
- Serio ? Czy darem można nazwać to że mogę używać magi wobec drugiego człowieka ? Że mogę zmieniać kolor drzewa na niebieski , chociaż dane mu było być zielonym ?
- Char - uspokoiła ją matka - ja i peter chcieliśmy , abyście żyły w świecie śmiertelników . Abyście były artystkami albo dentystami jak my . Ale los tak chciał , że wszyscy nadzwyczajni nie są bezpieczni . Władze Zeinab chcą nas wymordować . W świecie śmiertelników nie bylibyśmy bezpieczni . zamordowali by nas . Czy tego byś chciała ? Żyć tutaj i uczyć się magii i obrony przed nimi w razie potrzeby czy żyć w strachu że możesz nie dożyć jutra ?
- Ale dlaczego chcą nas wymordować ? Przecież jesteśmy podobni do ludzi , tyle że mamy moc do czarowania .
- I o to chodzi . Oni tego nie mają ... dla nas magia jest darem , a dla nich to zło . jesteśmy dla nich wyrzutkami , śmieciami ... chcą się nas pozbyć . Uważają że zagrażamy ludzkości .
- Ale my możemy czarować , a oni nie więc mamy przewagę .
- Oni mają ludzi którzy potrafią czarować i są po ich stronie . To grupa czarodzieji , która nas sprzedała , NAS  , własnych braci ...
- Czy będzie wojna ? W końcu znajdą miasteczko... i jaki jest sposób na zabicie nas nadmagicznych ?
- Kiedy w końcu wybieracie się na zakupy ? - pospieszała ich babcia , nie słuchając wcześniejszej rozmowy
- To na nas chybaczas - powiedział Peter .
- Wiem że ci jest ciężko Char . Zobaczysz spodoba ci się świat magii i z upływem czasu docenisz swoją moc - pocieszyła ją mama i mocno przytuliła - pamiętaj że zawsze jesteśmy dla ciebie wsparciem .
~***~
    Wszyscy wybrali się w podróż na rynek . W głowie Char kotłowało się tysiące myśli . Była ciekawa tego czy dojdzie do wojny i czy jest sposób na zabicie czarodzieji . Podążała więc zamyślona za rodzicami i obok Megan , która w przeciwieństwie do niej była wniebowzięta gdy dowiedziałą się że jest małą czarodziejką .
~***~
  Na rynku był ogromny tłum Drappomian . Większość z nich przedarła się wczoraj przez magiczną strefę i poszukiwała nowych szat, kapeluszy , mioteł i kociołków , których nie można kupić w świecie śmiertelników . Inni już stali w kolejkach po książki do szkoły , chociaż zostało trzy tygodnie do rozpoczęcia roku szkolnego . Dzisiaj rodzina Collinsów znajdowała się na rynku z tych dwóch powodów .
- Najpierw chodźmy po szaty , wyglądamy tutaj jak kosmici - oznajmił ojciec .
- Hmm.. tylko gdzie ? - spytała się Hope .
- Jak to ? U Madame Anabelle najlepsze .
- Mam na kartce napisane że u niej szyją też mundurki - rzekła Char .
  Po kilku minutach znaleźli różowy ,drewniany szyld "U Madame Anabelle - najlepsze szaty na różne okazje" oraz zaczarowany , tańczący manekin  obok napisu . Charlotte zachwycona , pierwsza chwyciła za klamke i po otwarciu drzwi wpdła prosto w kogoś .
- Oh przepraszam ! - ...

________________________________________________________________________________
Przepraszam za długą przerwę w pisaniu , ale miałam warsztaty . Obiecuję że kolejny rozdz pojawi się szybko , będzie dłuższy i o wiele ciekawszy :)) Proszę o szczere komentarze !!

Rozdział 3 "Chessie em hotep"

 Rozdział 3 "Chessie em hotep"



   Do pokoju weszła Hope , a za nią mężczyzna o ciemniejszej karnacji ubrany w różowo-żółtą hawajską koszulkę . Miał na sobie także kowbojski kapelusz , sandały i skarpetki , oraz amazońskie spodenki o kolorze zgniłej zieleni . Wyglądał w tym przezabawnie . Przez chwilę Charlotte chciałą wybuchnąć śmiechem , jednak zagryzła wargi aby się powstrzymać .
- Dzieńdoberek - powiedział z entuzjazmem mulat .
- Witaj Gendek - odpowiedziała uprzejmie babcia Eufemia .
- Dobry -  mruknęła półprzytomnie Char .
- Oh Gendeguz ! - krzyknął ojciec , kiedy wyszedł z kuchni . Po chwili przytulił go po bratersku - dobrze się trzymasz .
- No no.. niedawno leżałem w szpitalu "Wróżki Lucyndy" . Gdy leciałem na dywanie "Dżim304" spadłem i się połamałem .
- Co ty gadasz ? - zagadnął Peter - w naszych czasach to był najlepszy model dywanu !
- Teraz to złom . Produkują "Mumia111" ! Świeci w nocy , ma szybki napęd , no i ma funkcję niewidzialności ! Jest naj-le-psza .
- Na Drappomera ! Kupę lat mnie tam nie było . Jak tam się znajdziemy to sobie taki kupimy , co nie Hope ?
- Jasne ... Ale teraz mamy inne rzeczy na głowie Peter .
- Chwila - przerwała Charlotte - chwila -powtórzyła - o czym wy gadacie ? Przecież to wszystko o magi to ściema ...
- Co ?!- krzyknął oburzony mulat - jak śmiesz być z krwii czarodziejką i wmawiać mi Gendeguzowi Hatolowi że magia nie istnieje ?
- Gendek , ona jest uparta . Jeszcze nie widziała czarów . Dopiero co się dowiedziała że jest czarodziejką - uspokajała babcia Eufemia . Dzisiaj założyła niebieską bluzkę z falbanek i długą , zwiewną , pomarańczową spódnicę - Lepiej omów nam strategię .
- Zwariuję - powiedziała załamana Charlotte.
 Przez całą tą rozmowę ani słowem nie odezwałą się Meg . Siedziała wtulona w ramiona matki , trzymając również misia Lolę i obserwowała całą sytuację .
 ~***~
   Szesnasta . Najwyższa pora . Muszą wyrobić się do dwudziestej . Inaczej będą w śmiertelnym zagrożeniu.
   Duży samochód , który pomieścił sześcioro osób oraz pięć walizek , wielką torbę podróżną i plecak turystyczny , jechał z Malikowa do Bujkowa , gdzie dzieliło oba miasteczka zaledwie trzydzieści pięć kilometrów . Bujków znany jest z ogromnej puszczy turystycznej , jeziora z wodospadem oraz kilkudziesięciu drewnianych domków wynajmowanych na wakacje . Tylko dlaczego tam jadą ? Mieli znaleźć się w magicznym miasteczku Drappe , w którym żyją owi czarodzieje latający na miotłach , krwiopijczy wampirzy , wilkołaki i elfy o charakterystycznych śmiesznych uszach . Kuzyn Gendeguz wyjaśnił im wszystko o planie w jaki sposób wedrą się przez magiczną strefę , ale to jednak dla Charlotte zbyt skomplikowane i ma wiele wątpliwości i pytań , które ją bezustannie dręczą . Ciągle myśli że to sen , albo jakiś głupi żart . Pewnie osiedlą się w drewnianym domku i pójdą na jakiś spektakl pt. Drappe . Taką przynajmniej nadzieję siliła w sobie Char .
   ~***~
  Byli na miejscu . Kiedy wszyscy wysiedli z auta , w powietrzu wiła się soczysta woń trawy i ziół a przed sobą mieli samotny piętrowy drewniany domek , a otaczała go dzika , zielona puszcza .  Babcia Eufemia mogła przysiądz że przed chwilą widziała lisa . Może to tylko efekt stresu ? Zbliżał się do nich facet , z burzą siwych włosów i kozią bródką . Tak jak opisywał wcześniej Gendeguz to powinien być właściciel tego drewnianego domku .
- Witam państwa .. hmm... Collinsów ?- powiedział wesoło .
- Tak , dzwoniłem do pana wcześniej z propozycją kupna domku- uśmiechnął się grzecznie Gendek i podał panu dłoń , na symbol gościnności .
- Jednak muszę poinformować o kilku ważnych sprawach , albowiem ; nie można wchodzić w głąb puszczy , woda ciepła jest tylko do godziny dziewiętnastej , czasem wyłączają tutaj światło , i mam nadzieję że jesteście ubezpieczeni ?
 Każdy uśmiechnął się sztucznie , taki był plan .
- Oh tak , my lubimy dziką przyrodę . Nie będzie żadnego problemu .  Przyjechaliśmy tu tylko na wakacje .  - odrzekła matka .
- No to świetnie .  No to jak ?  Umówiliśmy się , że gotówka do ręki . Hmm ?
 I wtedy Gendek trzymając ręce przed oczami , szeptał cicho kierując się do staruszka  . Charlotte wytężyła słuch aby usłyszeć co mruczy pod nosem , ale nici z tego . Słychać z puszczy było szelest , ćwierkanie , huhanie i trzask gałęzi . Zdziwiło ją to że nie miał różdżki , kapelusza , ani szaty .
 Po chwili staruszek dziwnym nieobecnym tonem powiedział ;
- Ja nie chcę pieniędzy . Możecie wchodzić do puszczy . A teraz ja idę daleko stąd .
 I jak powiedział poszedł . Ten dziwny incydent to ponoć sprawka "czarów" . Zaklęcie posłuszeństwa . Polega na tym , że czarodziej mówi regółkę zaklęcia kierując się do jednej osoby,  a następnie co ma powiedzieć ta osoba i zrobić . Po tych czarach staruszek nic nie będzie pamiętał . Żadnego telefonu , rodziny Collinsów , ani "kupionego domku" .
- Piąteczka - Gendek i Peter przybili sobie dłonie .
 Char była pełna podziwu . Coraz bardziej zaczęła wierzyć w to wszystko . A jak to żart ? A może zapłacili temu staruszkowi aby odegrał scenkę ? 
  Kiedy stracili staruszka z oczu wszyscy z bagażami ścisneli się do siebie , a Gendeguz chodził wokół nich tworząc koło mówiąc kolejne zaklęcia . Tym razem na niewidzialość i aby nikt ich nie usłyszał . Kiedy wypowiedział ostatnie zaklęcie Char mogłaby przysiadz że jego oczy zaświeciły się na fioletowo .
  Wokół nich pojawiła się przezroczysta wielka kapsuła . Tym razem Gendek rzucił zaklęcie na bagaże , które po chwili osiągnęły rozmiary paczki czipsów . Dzięki temu będzie lżej i swobodniej przemieścić się po puszczy .
~***~
  Wszyscy przedzierali się przez puszczę , ostrożnie aby nie wyjść ani choć na milimetr poza kapsułą . Wtedy zaklęcie wraz z kapsułą mogłoby prysnąć jak bańka mydlana .  Po kilkunastu minutach maszerowania dotarli do pustej , zamkniętej drogi . Przez jezdnię nie przejeżdżał żaden samochód ani rower . Pustka . Za drogą wiły się ponownie wielkie drzewa . Byli już w finale . Na asfalcie została namalowana gruba biała linia . Wszyscy , wciąż w kapsule ustawili się przed nią w szeregu .
- Złapcie się wszyscy za ręce - nalegał Gendeguz - to bardzo ważne . Ja muszę mieć ręce przed oczami , więc Hope i Eufemia - zwrócił się do nich - złapiecie mnie za ramię .
 Każdy był już gotowy , podekscytowny aby przejść do szczytu zadania .
- Na trzy wypowiecie wszyscy równo zaklęcie i prawą nogą przejdziecie przez białą linię . Okej ?
- Tak - wszyscy powiedzieli chórem .
- raz , dwa , trzy ...
- CHESSIE EM HOTEP - wypowiedzieli jednocześnie i zrobili krok do przodu . Wszyscy mieli zamknięte oczy i przez chwilę oślepiło ich białe światło .
  Znaleźli się w magicznym miasteczku Drappe .
  Misja wykonana .
~***~ 
  Gdyby normalny śmiertelnik przeszedłby przez białą linię , poszedłby dalej przez asfalt i nic by się nadzwyczajnego nie stało . Wspaniałomyślni założyciele magicznego miasteczka , założyli tzw. dziesiąty wymiar . Zaklęcie "Chessie em hotep" , zamknięte oczy i przejście prawą nogą przez białą linię to zasady wejścia przez magiczną strefę . Błąd może doprowadzić do tego że znajdziecie się w innym wymiarze - tłumaczył przed wyprawą Gendeguz - do świata wróżek zębuszek , ogrów , olbrzymów , wiedźm . Trudno wtedy wrócić do normalnego świata . 
~***~

  Kiedy Charlotte otworzyła oczy nie mogła uwierzyć w to co widzi . Budynki były pomalowane w wszystkie
kolory tęczy . Niebo było fioletowe , a chmury lekko różowe wyglądały jak wata cukrowa . W powietrzu można było dostrzec szybujących na miotle oraz na dywanie Drappomian . Mieszkańcy ubrani w sięgające po kostki szaty i kapelusze na głowach , wędrowali z uśmiechem przez ulice miasteczka . Gdzieniegdzie Char dostrzegała śmieszne elfie uszy , ale oczekiwała malutkie istoty . Te , które widziała były rozmiarów ludzkich i wszyscy (o dziwo) mieli nieskazitelnie jasną cerę i białe jak mąka włosy . Zauważyła także wampiry w czarnych szatach , z pierścionkami na palcach , dzięki którym nie spalą się na słońcu i mają ochotę na zwierzęcą krew . Jeden z krwiopijców obnażył zęby do małego elfa , który z wrzaskiem uciekł i się teleportował . Został po nim zielony dym , a wampir z uśmiechem na twarzy poszedł dalej z fiolką krwi przed siebie . Nierozpoznawała tylko wilkołaków , nie znała ich znaków rozpoznawalnych .
  Cynowe kociołki , latające samochody , czarne koty ... 
 Charlotte przetarła oczy . To działo się na prawdę . 
 Zobaczyła koło siebie pięcioro uczestników podróży ; siostrę , mamę , tatę , babcię oraz szalonego ,  wspaniałomyślnego wójka . Oni mieli rację , to była prawda . 
 Jest czarodziejką , ma na dowód tego zieloną bliznę .
 Tak jak każdy czarodziej . 
 Podniosła głowę . Kapsuła pękła jak bańka mydlana . Teraz byli widzialni . Przy wszystkich mieszkańcach wyglądali jak "kosmici" . Musieli teraz kupić szaty i kapelusze , aby pasowali do otoczenia .  
- Teraz ci wierzę wujku . Magia istnieje - powiedziała Char . Gendeguz uśmiechnął się do niej szeroko . 

________________________________________________________________________________
 Rozdział trzeci kłania się przed wami :)) podoba wam się ? czy jesteście rozczarowani ? szczerzę ;)